Pierwsze tygodnie w Kirgistanie

Dlaczego wybrałam Kirgistan? Mogłam przecież pojechać gdziekolwiek indziej, chociażby do krajów Ameryki Południowej! Brzmi dużo bardziej egzotycznie, ciekawiej, a ludzie przynajmniej wiedzą gdzie jest Ameryka Południowa i kojarzą takie kraje jak Kolumbia czy Brazylia. Właśnie dlatego postawiłam na Kirgistan. Tak naprawdę nikt nic nie wie o tym państwie położonym w środkowej Azji. Miejscowi myślą, że nikt nie odwiedza ich stron z uwagi na historię… I tu się mylą, nikt tak naprawdę nie wie niczego o ich historii, o Kigristanie po prostu za mało się mówi. Cudowna, dzika natura, wysokie góry, wodospady, rzeki i jeziora – każdy znajdzie tu coś dla siebie.

Wszyscy ludzie których tu poznałam są niesamowici, idealnie dobrany team 11 osób z całego świata – brak problemów z dogadaniem się między sobą, a członkowie AIESEC którzy się nami zajmują wyratowali nas już z niejednej opresji. Nie odkładają niczego na później.

SONY DSC

Od mojego przyjazdu do Kirgistanu minęły już 2 tygodnie. Zabrzmi to naiwnie, ale naprawdę nie spodziewałam się, że zleci to aż tak szybko! Pierwszy tydzień całej przygody spędziliśmy w Biszkek – w stolicy Kirgistanu poznając jej kulturę oraz historię. Ulokowano nas w Host families – bardzo fajna sprawa, aby szybko zapoznać się z panującymi tu zwyczajami. Kirgizi są bardzo życzliwi jednak ogromną barierę stanowi tutaj język. Rodzina u której mieszkałam nie znała angielskiego. Porozumienie się z nimi było bardzo ciężkie. W grę wchodziła jedynie próba dogadania się po polsku/ rosyjsku + na migi.

Całkiem zadziwiające (przypuszczam dla każdego Europejczyka) są posiłki! Na śniadanie dostaniesz tu mięso w każdej postaci! Od pierogów z mięsem (malty) po ploff – czyli ryż z baraniną. Na obiad czy też kolację można się spodziewać tego samego, a w międzyczasie nie zabraknie arbuza jako urozmaicenia posiłku. Jedzenie bardzo dobre ale niestety bardzo ciężkie – dlatego jeżeli kiedykolwiek wybierzecie się do Kirgistanu czy też okolicznych państw nie zapomnijcie o lekach, żeby móc rozkoszować się tutejszą kuchnią bez cierpienia. A warto, bo posiłki oscylują w granicach 120 – 200 SOMów za cały obiad! Raj dla mięsożerców!

Biszkek, czyli stolica – ma swój urok. Bardzo widoczne są wpływy z czasów ZSRR. W dalszym ciągu obecne są tutaj stare samochody, które kiedyś można było zobaczyć na każdym kroku na polskich ulicach. Raj dla wielbicieli starej motoryzacji! Jeżeli chodzi o transport publiczny – macie do wyboru trolejbusy za które do godziny 21:00 się płaci 8 SOMów, po 21:00 – 10 somów albo Marszrutki, czyli ….(do godziny 21:00 – 10 SOMów, póżniej 12). Rzeczą która niesamowicie utrudnia przemieszczanie się, nie tylko po Biszkek, ale również po innych miastach jest fakt, że brakuje tutaj rozkładów jazdy i dokładnej informacji. Dla turysty nie posługującego się językiem rosyjskim przemieszczanie się może okazać się bardzo uciążliwe, ale hejjjj wszystkiego trzeba w życiu spróbować! Oprócz tego polecam zajrzeć na Osz Bazaar i Dordoi Bazaar – ceny śmiesznie niskie, a można znaleźć perełki. Pamiętajcie jednak żeby uważać na swoje kosztowności i pod żadnym pozorem nie trzymać niczego cennego w kieszeniach! Łatwo zostać okradzionym.

SONY DSC24 lipca wyruszyliśmy na południe Kirgistanu. Pierwszego dnia nocowaliśmy w Jurtach w Susamyr, w drodze do regionu Jalal – Abad Oblast. Zajechaliśmy pod wieczór, a Nomadowie u których nocowaliśmy, ugościli nas ogromny obiadem, ploff, do tego Kumys, czyli ich narodowy napój z mleka konia. Odnosząc się do Kumys`a – nigdy nie pijcie go za dużo, w przeciwnym razie możecie liczyć się z nieustannym lataniem do toalety. Oprócz tego nie jest to nasz smak, spróbować warto, ale tak jak większość obcokrajowców krzywi się próbując nasz Polski kefir, fanami raczej nie zostaniecie Noc bardzo zimna, ale niebo…. Śliczne, takiego jak tam nigdy nie widziałam. Piękne gwiazdy, z dala od cywilizacji, dookoła góry, nic nie zakłócało tego widoku.

Kolejnym przystankiem był Jalal-Abad Oblast, bardzo urokliwy region. Nocowaliśmy w miasteczku Arstambam. Tutaj warto zatrzymać się na targu, który znajduje się po drodze do ślicznego wodospadu. Na targu dostaniecie dosłownie wszystko – od suszonych owoców po naturalny miód, którego nie kupicie na Osz Bazaar czy też Dordoi Bazaar. Zawsze się targujcie! Warto, przeważnie obniżają ceny.IMG_20140726_122156916

Ostatni przystanek, czyli Osz. Koniecznie trzeba tam odwiedzić górę Sulaiman-too. W jaskini znajduje się muzeum (uwaga przewodnik mówi po angielsku!!!!!!), a ze szczytu podziwiać można całe miasto! Warto się również przejść po Osz, zajść na okoliczny Bazaar, usiąść w parku, czy też skorzystać z szalonego miejscowego `London eye`(koszt: 30 SOMów) . A jeżeli chcielibyście sobie zrobić dzień przerwy od miejscowego jedzenia – idealną restauracją jest California cafe – w której dostaniecie potrawy nazwane imionami gwiazd Hollywood.IMG_20140730_154608114

Kirgistan?! Tak!Póki co to najbardziej niesamowite doświadczenie w moim życiu. Poznawanie ludzi, kultury, codzienności Kirgistanu oraz odkrywanie sposobów na bezbolesne przeżycie (leki! pamiętajcie o lekach!) utwierdza mnie w przekonaniu, że najpiękniejsze podróże to te, które odbywamy w miejscach o których istnieniu oraz funkcjonowaniu mało kto wie.

 

3 uwagi do wpisu “Pierwsze tygodnie w Kirgistanie

Dodaj komentarz